Marriott Beach Resort

tada przyjechali i jakimś cudem udalo im się zdobyć jakiś pokój, może nie apartament, ale zawsze coś..

z wielkim małżeńskim łózem, na które od razu sie rzucił, bo czemu nie. należy korzystać z uroków życia, z uroków bianki też. skrzyżował ręce pod głową i wpatrzył się w sufit, myślać, że seksseksseks ; p. i przypomniało mu się, że nie wział gogli do nurkowania, ale trudno, jakieś sobie kupi.
- hm, bianka, kładziemy sie juz? wpół do dwunastej - mruknął i sturlał się z łóżka, żeby poszukać bokserek w plecaczku.

okej, więc tyler obudził się, ale nie chciał bawić się przez sen w obmacywanie bianki, bo nie chciało mu się pracować nad przewidywaniem jej reakcji, bo albo mogła się na niego rzucić z pięściami, albo potraktować go zupełnie miło. stwierdził, że cel tej podróży może jeszcze troszke zaczekać. spojrzał w górę i stwierdził, że na suficie jest wielki grzyb, stanowczo zbyt wielki jak na pięć gwiazdek. pokręcił głową i poszedł pod prysznic, po czym owinął się w pasie ręcznikiem i ociekając jeszcze wodą wyszedł na taras.

jasne... grzyb w marriocie... chociaż w moim hotelu były karaluchy więc wszystko jest możliwe.. biancę obudził szum wody w łazience, ale trochę potrwało, zanim udało jej się otworzyć oczy, które jeszcze domagały się chociaż chwili odpoczynku. miała na sobie jakąś ładną koszulkę nocną, którą wygrzebała z szafy specjalnie na wyjazd, wcześniej nie miala okazji jej ubrać, bo to była jedna z takich koszulek nocnych, hm, reprezentacyjnych! w każdym razie rozejrzała się za tylerem, ale go nie znalazła. jednak była na tyle sprytna, że widząc mokre ślady stóp wiodące z łazienki na taras, że doszła do tego, że na tarasie właśnie jest tyler, więc wstała, przeciągając się jeszcze, i poszła na taras, na który weszła. było ciepło, nie to co u nas w polsce. - hej, tyler! - siemano tak zwane.

- cześć, bianca - odparł, dowracając sie w jej stronę. wyglądał naprawdę pięknie, choć jego skóra nie błyszczała się już kropelkami wody w upalnym słońcu. miał niepohamowaną ochotę na wygrzebanie z bocznej kieszonki swojego plecaka kilku skrętów, nad którymi wczoraj zazwzięcie pracował, aczkolwiek stwierdził, że może jeszcze nadarzy się okazja, by wypalić je wszystkie. - fajna koszulka - mruknął pod nosem, uśmiechając się i podchodząc do niej na tyle blisko, by móc zacząć bawić sie swobodnie lewym ramiączkiem owej koszulki, smyrając ją przy tym palcami po prawym ramieniu.

- dziękuję. fajny ręcznik - zauważyła i w zasadzie korciło ją, by ściągnąć mu ten ręcznik, żeby zobaczyć co kryje pod nim (pewnie kolejne pięć ręczników i kilka par bokserek, jak na jakimś głupim filmie), więc tylko się uśmiechnęła, przyglądając się chwilę jego twarzy, miał świetne kości policzkowe, zresztą cały byl świetny, zaraz jednak odwróciła wzrok na bezchmurne niebo. - i fajna pogoda. tu chyba wszystko jest fajne, z nami na czele!

- tak, nie mówiąc już o piasku, który włazi we wszelkie możliwe miejsca i uroczym grzybie na suficie - uśmiechnął się do jej włosów, które w tym momencie w świetle słońca miały lekko rudawy odcień, a mimo to bardziej kojarzyły mu się z czekoladą niż z rudą wiewiórką. - ale poza tym strasznie fajna jest ta koszulka - kontynuował, myśląc sobie, że bianca będzie wyglądała o wiele lepiej bez tej koszulki, chyba, że owinęła się pod spodem papierem toaletowym, żeby mieć większe cycki. - ale naprawdę - dodał, przesuwając dłońmi wzdłuż jej ramion w dół.

raczej owinęłaby się papierem toaletowym, by zrobić sobie gorset, a nie powiększyć cycki, od tego są skarpetki w stanikach. - więc dziękuję jeszcze raz - uśmiechnęła się tym razem trochę szerzej i przesunęła dłonią po jego klatce piersiowej, w zasadzie nie chciała się z nim pieprzyć, przynajmniej jeszcze nie, ale przecież nie będzie go gasiła takimi wyznaniami, nie? - jak będziesz chciał, to ci ją pozyczę. - patrz, jaka wspaniałomyślna!

- och, nie mogę się doczekać - odparł i w zasadzie to nie do końca wiedział, jak zabrać się za rozbieranie bianki, która nie kleiła się do iego tak, jakby chciał, ale przynajmniej była miła i inteligentna, chociaż chyba wolałaby, żeby była głupia, ale żeby chciała sie z nim pieprzyć ;x. pomyślał sobie jednak, że poczekają do wieczora, on już ją spije i to tak, że nie będzie wiedziała, czy leży na brzuchu, czy na plecach. - więc mamy jakieś plany na dziś? - zapytał, odsuwając się. wszedł do pokoju i rzucił ręcznik na podłogę, świecąc gołym tyłkiem, po czym wskoczył w bokserki.

- plany? jeszcze się nad tym nie zastanawiałam. jest tu coś ciekawego? - tak, pustynia i wielbłądy, napisałam wieloryby, ale to chyba nie to samo. - trzeba gdzieś wyjść.. tylko najpierw wypadałoby się ubrać. - tak, to chyba dobry pomysł! weszła więc z powrotem do pokoju, by dorwać się do swojej poobijanej walizki tommiego hilfigera, z której wyciągnęła jakąś letnią sukienkę, którą miała schowaną pod dwoma, grubymi swetrami, które chyba się jej tutaj nie przydadzą.

czasami na pustyni bywa zimno...
tyler ucieszył się, że zabrał swoje ulubione, zielone szorty, które były akurat tak lekkie i przewiewne jak trzeba. nie chciało mu się ubierać koszulki, ale doszedł do wniosku, że jednak powiinien, nawet jeśli jest na wakacjach, tak więc ubrał się i przeczesał grzebieniem włosy, które wyglądały po tak samo jak przed.
- nie wiem, mamy chyba jakieś morze, prawda? możemy się też wybrać nad hotelowy basen i posiedzieć w nim razem z kolorowymi drinkami. jeśli o mnie chodzi, wolę to drugie, ale wybór i tak należy do ciebie - nie chciało mu sie oglądać jakichś wielbłądzich kup na plaży...

- czemu do mnie? - wydęła nieznacznie usta, stając nad swoją walizką, w której będzie musiała jeszcze poszukać jakiegoś bikini, bo przecież trzeba się trochę poopalać! - hmm, basen chyba będzie lepszy - stwierdziła po chwili zastanowienia i popatrzenia na zdjęcie zamieszczone w tym temacie.. poza tym chyba miała ochotę na jakiegoś absurdalnie słodkiego drinka w kolorze nieba abo prosiaczka z kubusia puchatka. mmm. - to ja pójdę się przebrać i możemy iść - stwierdziła i poszła do łazienki!!

roześmiał się pod nosem, kiedy zniknęła w łazience, bo rozśmieszyło go to, że wolała przebierać sie w innym pomieszczeniu, kiedy on siedział na małżeńskim łożu w ich wspólnym pokoju i czekał. stwierrdził, że będzie musiał wziąć sprawy bardziej w swoje ręce, bo inaczej nie dostanie od życia żadnych przyjemności, przynajmniej tych łóżkowych.
- a wzięłaś jakiś balsam do opalania? albo oliwkę? - bo w jego plecaku się nie zmieścił, a on chętnie posmarowałby jej plecy i nie tylko.

- wzięłam! - zawołała do niego z łazienki. - możesz poszukać, powinnam coś miec w którejś z bocznych kieszeni walizki! - miała wszystkie potrzebne rzeczy, na każdą pogodę, była wyjątkowo zapobiegawcza. w końcu udało jej się przebrać, nawet się uczesała i umyła zęby, wiec piękna, świeża i pachnąca wyszła z łazienki i usiadła na łóżku. - znalazłeś? - spytała. pewnie nie znalazł :/ wyglądał na takiego co nie potrafi szukać czegokolwiek!

- haha, zabezpieczasz się nie tylko przed słońcem - parsknął, bo okazało się, że obok balsamu do opalania upchała też dwa opakowania prezerwatyw, które odłożył na szafkę nocną, och, przydadzą się jeszcze. a nawet jeśli nie, to będą jej przypominać o tym, do czego mogłyby się przydać. - mam! - powiedział i wydobył balsam, który był duży i z niezbyt mocnym filtrem, a tyler, bladzinka, pewnie się spali jak na patelni. sięgnął po hotelowy ręcznik i przerzucił go sobie przez ramię, a potem wcisnął na nos okulary przeciwsłoneczne.

przewróciła oczyma, nie chcąc już komentować głupiej wypowiedzi tylera xd.. poza tym pewnie nie można było brać ręczników hotelowych na basen jak w każdym porządnym hotelu, ale luz, kogo to obchodzi, przecież to nie turcja, żeby było gdzie kupić jakieś fajne ręczniki na basen. - to idziemy? - spytała i wsunęła japonki na stopy. robimy nowy temat z basenem ? ?? ?? nei robimy chyba co ?? ?

nie, po co komu on ;d.
więc zjechali windą na parter, bo na wakacjach nikomu nie chce się chodzić po schodach, na nie-wakacjach zresztą też, ale cicho, im się tym bardziej nie chciało, szczególnie tylerowi, który próbował ogarnąć strój bianki. zastanawiał się, czy zawiązała bikini na supeł i czy wszystko na niej dobrze się trzyma, on chętnie by to sprawdził... i ten, w końcu dotarli na basen i rozłożyli się na leżakach pewnie.
- mogę cię posmarować, wiesz...

dookoła było całkiem sporo angielskich, grubych emerytów, już od rana wcinających frytki z jakimś majonezem, czy czymś podobnym. usiadła na jakimś leżaku, z którego wcześniej ściągnęła czyiś ręcznik, bo co ona się będzie cackać z szukaniem wolnych, skoro połowa zajętych i tak nie jest uzywana. - hm, no w zasadzie możesz. a potem ja ciebie? - spytała domyślnie, bo pewnie nie był aż taki bezinteresowny. zeby tylko nie skończyła bez nerki albo coś..

- a potem ty mnie - zgodził się bardzo chętnie, sadowiąc się okrakiem na swoim leżaku i opierając o niego wygodnie. - no to choć tu - poklepał leżak między swoimi nogami, wyglądał interesuąco w takiej pozie, zwłaszcza, że spoglądał na nią tak, jakby miał ochotę ją zjeść. bo istonie, miał, ale nie był kanibalem! - posmaruję ci plecy i w ogóle mogę ciebie całą... - powiedział i roześmiał się, bo było mu weosło jak zawsze, chociaż straszliwie potrzebował trawki. ale przyrzekł sobie, że zapali dopiero po tym, jak ją przeleci, to tak w nagrodę za nagrodę...

niechętnie przeniosła się ze swojego leżaka między jego nogi, chociaż może też w pewnym sensie chętnie, ale wolała tego jakimś wesołym brykaniem nie okazywać. uśmiechnęła się tylko do niego przez ramię. - więc do roboty, tyler, wybalsamuj mnie - to było prawie jak 'weś mnie' :c ale niestety prawie robi wielką różnicę. napiłaby się jakiejś słonecznej pinacolady do tego wszystkiego, ale nie chciała aż tak wykorzystywać tylera. bo jeszcze by się chłopaczyna zmęczył.

uniósł swoje okulary na włosy tak, żeby mu nie psuły światła słonecznego, w kótrym skąpna była bianka, wyglądając przy tym po prostu prze śli cznie. z trudem powstrzymał się, by nie rozwiązać jej tego bikini. wziłą dwa głebokie oddechy i wycisnął trochę tego balsamu, po czym zaczął jej rozsmarowywać na plecach okrężnymi ruchami. w zasadzie był to bardziej masaż niż zwykłe smarowanie, więc było całkiem przyjemnie.
- ale jesteś szczupła - ledwo opanował się, żeby nie powiedzieć chuda, bo wtedy by się obraziła. a chodziło mu o komplement...

stwierdziła, że tyler mógłby być jakimś masażystą, bo ma bardzo fajne dłonie, o czym nawet go poinformowała, by go dowartościować. - to dobrze, że jestem szczupła? - sądziła, że nie, bo miała małe piersi, ale pewnie tyler nie powie je wprost 'nie, bo masz małe cycki', bo nie wyglądał jej na aż takiego chama.. w zasadzie to z wyglądu przypominał jej bardziej jakiegoś uroczego uczniaka, niż dilera, ale nie chciała go o tym informować bo by się obraził. uśmiechnęła się sama do siebie, mogłaby tak siedzieć cały dzień.

- nie, to potwornie źle. wolałabym, żebyś miała dodatkowe dziesięć kilo niezbędnego tłuszczu tutaj - poklepał ją po biodrach, ktore na szczęście nie były aż tak wąskie jak wydawały mu sie być, kiedy była ubrana. - po każdej stronie... - roześmiał się. miał ochotę przesunąć ustami po jej karku i przeczesać palcami jej miękkie włosy, ale to raczej nie wchodziło w grę, bo za pierwsze pewnie dostałby w pysk, a jeśli chodzi o to drugie, to miał całe ręce w balsamie, wiec pewnie również dostałby w pysk... - wtedy na pewno miałabyś takie urocze rozstępy i cellulit...

- fuj, weź przestań, byłabym jak przeciętna, amerykańska pani domu! - stwierdziła ze śmiechem, chociaż w zasadzie to nie było śmieszne, a tragiczne. - zresztą ty w zasadzie też jesteś strasznie chudy. nikt cię nie dokarmia? - spytała. chętnie podokarmiałaby go odrobinę, w zasadzie potrafiła nieźle gotować, więc jakby chciał, to mógłby do niej przychodzić na obiadki. może niekoniecznie teraz, kiedy byli w hotelu, bo tu dokarmiać ich powinna obsługa, skoro za coś płacą i po coś noszą te głupie bransoletki 'all inclusive'.