plaża

tak zwany bicz. więc po śniadanku, bardzo późnym śniadanku, tyler z biancą w końcu dotarli na plażę w poszukiwaniu wielbłądów ze swoimi właścicielami-beduinami. w każdym razie bianca pozwoliła sobie nawet złapać tylera za rękę, by się nie zgubili, chociaż to w zasadzie nie był główny powód. po prostu tyler miał super fajne dłonie i chciała mu je zwyczajnie ukraść.

ej pamiętam jak na pierwszym angielskim w tym roku szkolnym mieliśmy wypisywać rzeczy kojarzące sie z wakacjami, a ja zamiast beach napisałam bitch xdd.
niestety były przytwierdzone na stałe, ale przecież nie musiała o tym wiedzieć, a on sam nie znał jej pobudek, tak więc czuł się bezpieczny i nawet by nie zauważył, gdyby ukradła mu dłonie. albo portfel ;q.
- patrz, wielbłąd. mówiłem, że tu będzie coś... jakieś... - powiedział i puścił jej dłoń, ale za to objął ją ramieniem, mając świadomość tego, że wyglądali jak para, ale po prostu nie mógł znieść tych pełnych pożądania spojrzeń, które wysyłali biance mężczyźni.

no my mieliśmy bekę na teście na koniec roku z angielskiego na speakingu, jak byliśmy w trójkach i mamy coś o naszym mieście powiedzieć, atrakcje turystyczne chyba, to szymon mówi, że jest dużo biczys, z akcentem na biczys, a potem ja miałam powiedzieć co robię w wolnym czasie, to powiedziałam coś tam, że aj goł tu biczys,xd. kochu angielski.
- wow, ale masz nosa do wielbłądów! - pochwaliła go, uśmiechając się do siebie i do wszystkich arabów dookoła, którzy pewnie chętnie by ją schrupali, mimo że nie była blondynką, bo była przecież ubrana w krótką sukienkę, kiedy ich żony, nie napisałam wcale rzony, siedziały w domach w tych swoich wielkich namiotach i kroiły kartofle. albo wręcz pataty, by dodać egipskim gospodyniom domowym nieco orientalnego smaku. należy spożyć z odrobiną kurkumy. - więc wynajmujemy dwa wielbłądy na przejażdżkę?

jejku, patata była zajebista <33333333333333333333 co z tego, że ten facet robił ją, głaskając przy tym osła swojego kolegi... albo głaszcząc, hm.
pozwolił sobie na gładzenie delikatnie jej biodra, które było dokładnie takie, jakby chciał, żeby było, choć wolał wczorajszą wersję całej bianki, kiedy jedyną rzeczą, która ograniczała mu widoczność, była piana i woda zabarwiona na niebiesko.
- nie wiem, chyba mi się nie chce - powiedział, bo był takim niesamowicie męskim facetem, że kiedy spojrzał na wielbłąda, stwierdził, że sie boi xddddd. - jest tak gorąco! może lepiej chodźmy do morza - tam będzie mógł sobie macać biodra bianki, póki nie oberwie od niej po łapach.

- dobrze, dobrze, może być morze, ale nie możemy wciąż siedziec w wodzie, bo będziemy pomarszczeni jak śliwki w kompocie, albo coś takiego. obiecaj mi, że jutro porobimy coś konkretnego! - i mówiąc o czymś konkretnym wcale nie miała na myśli seksu, picia i pluskania się w wodzie. sori, tyler. westchnęła i podrapała się po prawym ramieniu. - jeszcze trzeba się będzie kiedyś trochę poopalać..

- przecież cały czas się opalasz. - tyler w zasadzie nie miał nic przeciwko oglądaniu bianki, kiedy się opalała. w zasadzie chyba wtedy on też by sie opalał, albo może chodził co chwila po drinki i flirtował ze ślicznymi kelnerkami, już jedna jakaś ostatnio go zaczepiła. o ja, ale duże coś mi lata za oknem, to się jakoś nazywa... fuj. - ale w porządku, w zasadzie mamy chyba jakieś wycieczki do wykuepienia czy coś. zawsze chciałem pojechać na saharę, a ty? - zapytał, wchodząc do wody, która była ciepła i pewnie dostaną wysypki od soli.

może to mewa. albo superman. - ja też. moglibyśmy jechać zobaczyć piramidy, chociaż nie wiem, jak daleko jest giza od nas. znaczy stąd, nie od nas. - bo od nich z nowego jorku pewnie jest daleko. weszła również do wody, zastanawiając się chwilę, czy bedzie mogła potem pozbierać trochę koralowców i muszelek na pamiątkę, szkoda, że nie wiedziała, że za to w egipcie zamykają w więzieniu:)

a zamykają?
- ja też nie wiem, ale owszem, moglibyśmy. najwyżej wypożyczymy helikopter czy coś. - nie, nie żartował, mógł sobie pozwolić na takie ekskluzywne możliwości z tym swoim całym interesem narkotykowym, który wrzał i szedł całkiem nieźle, sprawiając, że przepisem tylera na życie stała się trawka. a właśnie, trawka, tak! kompletnie zapomniał o tych skrętach, które obiecał sobie wypalić, jak tylko ją przeleci. w zasadzie miał ochotę na złamanie tej obietnicy. - łał, ale ta woda jest fajna - stwierdził i zanurzył się po szyję, siadając na dnie.

- co ty. chyba bym się bała lecieć helikopterem. no jest fajna, chyba jeszcze cieplejsza niż w basenie! - stwierdziła, chyba pożuciła swoją sukienkę gdzieś na brzegu, bo miala na sobie również ładne bikini, jedno z pięciu, które upchnęła do swojej walizki, które pewnie aż prosilo się o to, by je z niej ściągnąć.. śmiejąc się dołączyła do tylera. - hej, moglibyśmy też wypożyczyć sprzęt do nurkowania! tu muszą być świetne rafy koralowe.

pożuciła <333
- hm, powinniśmy to zrobić. w zasadzie mam maskę w domu, ale zapomniałem spakować, no wiesz, chyba sobie wyobrażasz, jak musi wyglądać pakowanie się na wakacje takiego przeciętniaka, jak ja - roześmiał się, wyczuwając na dnie kamienie łapkami, ale wcale ich nie podniósł i nie rzucił ich jej w twarz, tylko zabłądził dłonią gdzieś na jej łydkę (pewnie robiła sobie mega szybkie woskowanie dwie godziny przed wyjazdem...). jej bikini było trochę skąpe. przerażająco skąpe!

xd cicho, wiesz co miałam na myśli!
- sądzisz, że jesteś przeciętniakiem,tyler? - spytała, unosząc obie brwi. sądziła, że mówił tak tylko po to, by ona zaprzeczyła i powiedziała, jaki to on jest, och, ach, cudowny.. to jak dziewczyny które mówią 'jaka ja jestem brzydka' oczekując pocieszania<3 : D. zachichotała, łaskotała ją jego dłoń, chociaż myślała, że to jakaś obleśna, obślizgła, kolorowa rybka..

albo glony.
- nie jestem przeciętniakiem, tylko jestem przeciętny. - wielka mi różnica, ale mimo to odpowiedział z niezwykle poważną miną, po czym położył sie na wodzie, dotykając rękami dna, bo było zbyt płytko, by mógł machać sobie nogami, żeby nie utonąć, poza tym wypadało pozostawać w jednym miejscu, skoro rozmawiali. - a ty sądzisz, że jestem przecietniakiem? - zapytał, w zasadzie, hej, pewnie sądziła, skoro się z nim nie przespała, aczkolwiek nie sądził, by odpowiedziała, że tak sądzi. bo chciała być miła, to po pierwsze i ostatnie.

- chyba nie znam cię wystarczająco, by to dokładnie określić, ale jeśli już miałabym cię ocenić, to, hmm - zmrużyła oczy, mogła wziąć okulary przeciwsłoneczne z hotelu, najwyzej ukradłby jej jakiś delfin, czy tam rekin. taki rekin jak z reklamy canal plus. - raczej nie jesteś przeciętniakiem. w końcu który pierwszy lepszy facet zabiera pierwszą lepszą dziewczynę na wakacje, mimo że nie znają się dłużej niż tydzień?

- ach, więc tu cię boli! - powiedział i przestał kłaść się na wodzie, tylko usiadł na dnie z powrotem i wycelował w nią wskazującym palcem z trochę rozbawioną miną, ale jednocześnie miał też oskarżycielski wyraz twarzy, nie wiedzieć czemu. - "pierwszy lepszy facet zabiera pierwszą lepszą dziewczynę"? - uniósł kącik ust do góry i pokręcił głową, przygryzając zaraz potem dolną wargę i świecąc zębami. może za bardzo doszukiwał się tu mowy nie-wprost, ale miał wrażenie, że strzelił w dziesiątkę. pierwszą lepszą dziewczynę, aha.

- nie wiem, o co ci chodzi, tyler, naprawdę. - przewróciła oczyma, nieznacznie się rumieniąc, nawet by to ukryć oddaliła się od niego trochę na jeszcze płytszą wodę, bo liczyła na to,że był krótkowidzem i nie zauważy jej rumieńców. złudne nadzieje.. podrapała się po policzku. - i nic mnie nie boli,xd - dodala jeszcze po chwili zastanowienia, sądząc, że pewnie robi z siebie mega idiotkę. zresztą jak zawsze.

- och, jasne, że nic - powiedział ironicznie i uśmiechnął się głupkowato, po czym przysunął się do niej, w zasadzie nie był ani daleko, ani krótkowidzem, miał wszystko w porządku ze wzrokiem. - oczywiście, wcale! - powtrzymał się od śmiechu i tylko pocałował ją w nagie, słone od wody ramię. ciężko by mu było zaprzeczyć, że nie była pierwszą lepszą, skoro, cóż, była! - bianca, to wcale nie jest tak, że jesteś pierwszą lepszą... naprawdę, pierwszych lepszych nie zabiera sie na wakacje. - tylko drugie lepsze.

- jasne, jasne, już nie ściemniaj, tyler, zresztą po co o tym gadać, to przecież zupelnie nieważne.. siedzimy tu dalej w tej wodzie, czy robimy coś z sobą? - spytała, chcąc zmienić temat, bo nie znosiła rozmawiać o sobie, zwłaszcza jeśli chodziło o pospolitość i wszystko, co się z tym wiązało. więc odgarnęła włosy z czoła i uśmiechnęła się nieznacznie.

nie sądził, żeby było to nieważne, ale skoro nie chciała o tym rozmawiać, postanowił jej dać święty spokój, skoro tak niepewnie czuła się w tym temacie. podejrzewał, że może brakowało jej pewności siebie, albo po prostu starała sie być aż za bardzo nienaiwna. on wolał naiwne.
- a co chciałabyś porobić ze mną? - zapytał i chlapnął ją wodą, lubił chalpać ją wodą, ale o wiele bardziej miał ochotę na odgarnięcie włosów z jej karku.

- z tobą? nie wiem, a ty co chciałbyś porobić ze mną? - spytala, chociaż nie liczyła na żadną konkretną odpowiedź, wyszła z wody i rozejrzała się za swoja sukienką, szkoda, że nie wzięli ręczników, teraz będą musieli chodzić mokrzy, a wszystko sie będzie do nich przyklejali, jakby byli ludźmi-ważkami<3 pozdro superhero.

i rzeczywiście, wcale nie dostała żadnej konkretnej odpowiedzi. tyler poszedł za nią, ale nie zamierzał się ubierać, było ciepło i plażowo, czyli fajnie. najchętniej położyłby się w tym piasku i suszył na słońcu, a na końcu miałby całe plecy od piachu, ale ot już nieważne, spłukałby pod prysznicem...
- ja pierwszy spytałem! - odparł, zbierając swoje rzeczy i gniotąc je w kulkę. - więc co byś chciała, bianka? - roześmiał się pociesznie i podszedł do niej, by przygarnąć mokre dziewczę do siebie.