Central Park

uśmiechnął się i położył dla odmiany na brzuchu, unosząc się na łokciach, żeby mieć lepszy widok na nellie. poza tym ładnie pachniała, a on lubił zapachy damskich perfum. - już wakacje? - zdziwił się i podrapał po czole. - chyba straciłem poczucie czasu - przyznał, ale wcale go to nie załamało, nawet nie wywarło na niego większego wrażenia. - ej, młoda, chyba nie masz zamiaru teraz rozkminiać do czego się nadaję :d

- tylko nie młoda - szturchnęła go. - mówisz jakbyś był co najmniej dziesięć lat starszy - zaśmiała się. - ej, a może jesteś - spojrzała na niego badawczo. - tylko wcieliłeś się w dziewiętnastolatka, wiedziałam! - oznajmiła triumfalnie. - nie no, przepraszam. dzisiaj gadam same bzdury, nawet nie wiem czemu.

a on zaśmiał się tylko i wstając, pocałował nellie w czubek głowy. nawet mruknął coś, że ma się odezwać i poszedł.

w zasadzie to było już ciemno i tak dalej i nie było prawie nikogo ale nana i tak wciąż leżała na swoim kocyku i słuchała muzyki na ipodzie, tak na brzuchu leżała z nogami skrzyżowanymi w kostkach i zgietymi w kolankach i generalnie to trochę wpadła w trans, haha. pewnie słuchałą idoserków.

Bill wracał pewnie z jakiegoś treningu hokeja, spoko że po jedenastej, ale to nic wracał i tak dalej, z torbą na ramieniu i popijał nawet wodę z półlitrowej butelki i schylił się tuż obok kocyka N zeby zawiązać buta.

wyczula jego hm obecnosc bo pewnie miala szosty zmysl i zdolnosci nadprzyrodzone prawie jak dłejn i wyciągnęła słuchawkę z ucha, bo kto wie, może właśnie nie wiązał sznurówki tylko przeżywał rozległy zawał serca i potrzebuje pomocy? ogarnęła się trochę znaczy mentalnie i zamrugała trzydzieści razy patrząc na niego teraz bokiem jakoś i unosząc się trochę - nadepnąłeś mi kocyk -powiedziała z braku laku, bo wcale nie nadepnął ale chciała zobaczyć czy to jednak zawał a nic mądrzejszego nie potrafiłą w danym momencie wymyślić.

Bill, usłyszywszy jakieś dochodzące go głosy, a nawet jeden głos podniósł głowę i zmarszczyl nieco brwi. Chyba jej nie zauważył, ale raczej przez to, że on w ogóle nie zwraca na nikogo uwagi, a nie że jest nieładna, nieseksowna czy coś.
- Ee... - mruknął, mało inteligentnie, w stylu MF<3 ale spoko, zaraz się ogarnął, chociaż on ma prawo być głupi, bo skończył edukacje na liceum - No tak. Przepraszam. Znaczy przepraszam, że nadepnąłem na twój kocyk.

nana pilna licealistka
-nie ma za co -wybaczyla mu wiec, skoro i tak nie nadepnal i usiadla po turecku, miala szorty wiec spoko, a nawet gdyby miala spodnice to i tak nie byloby pewnie widac jej bielizny w zapadajacych ciemnosciach, nie liczac oczywiscie kilku latarnii nieopodal, ktore i tak dawaly tyle swiatla co nic. zmruzyla oczy usilujac przyzwyczaic sie troche do ciemnosci zeby zobaczyc jak ten caly prawie nadeptywacz i prawie zawalowiec wyglada ale trudno, nie widziala duzo. - przyzwyczailam sie, tutaj ciagle ktos wchodzi na kocyki - zwierzyla mu sie.

- No wiem, spędziłem tutaj pół życia. Pół liceum, w zasadzie - powiedział, bo taka była prawda, pewnie chodził do tego St Jude? I przychodził na dżojnty do Central Parku. No, pozwolił sobie nawet opaść obok i wyciągnąć właśnie dżojncika z kieszeni. Podsunął go najpierw Nanie, no bo tak wypada - ale nie na kocykach, raczej.

wiec wziela w ramach stosowania sie do wizytowki i generalnie do wszystkiego xp
-masz lekcje na podworku? czy cos? - zmarszczyla brwi bo to tak zambrzmialo i zaciagnela sie skretem dwa i pol raza, a potem go mu oddala. pomasowala obolale udo, miala zakwasy bo wczoraj byla na rowerze az gdzies za brooklynem.

Ja biegam codziennie i tez mam zajebiste zakwasy.
- Nie. Nie mam w ogóle lekcji. Skonczyłem liceum. St Jude - powiedział, wcale bez żadnej dumy ani nic, bo to dla niego nie było coś, czy można byłoby się chwalić. Nie lubił się uczyć i pewnie gdyby nie wpływowi rodzice to siedziałby w pierwszej klasie - a ty?

-ach, no tak. a teraz nie uczysz sie wcale? - zainteresowala sie, bo zawsze losy przypadkowych ludzi sa o wiele bardziej ciekawsze niz na przyklad codzienne telefony od jej najlepszej przyjaciolki naomi !! ;p ktora jej opowiadala o swoich zawirowaniach milosno-milosnych. - hmm, ucze sie w constance, ostatnia klasa, niedlugo koncze. potem nie wiem - wzruszyla ramionami - moze kupie sobie motorowke i bede lowila ryby. i zbuduje chatke w lesie.

- nie, nie uczę się. to mi w zasadzie srednio potrzebne. jestem hokeistą - nie chwalił sie juz, ze ga w nju jork rendzers, bo nie wiem umarl zemdlal, czy cos ale wczesniej wzial od niej numer telefonu ; )

ona nie ma komurki..........

no tak, więc emi rozłożyła sobie ręczniczek czy kocyk na jednym z wielu trawników w ogromnym CP. pewnie uciekła z matematyki, w końcu juz wiedziała, ze zdaje. no i przyszła się poopalać.

przyszedł sobie na spacer, pewnie miał dzisiaj wolne i postanowił nic nie robić. - hm, cześć emma! - powiedział i usiadł obok niej - czemu nie jesteś w szkole? - zapytał i dmuchnął sobie w grzywkę.

- bo sie zerwałam. i mam blade nogi - przesunęła się trochę w prawo, żeby zrobić louisowi miejsce na kocyku swoim. - kret niech dręczy innych z majzy. ja zdaję więc już nie mam zamiaru się u niego pokazywać. - zaśmiała się i poprawiła na nosie swoje okulary od mefju.

a on nie mial okularkow od mefju ani koszulki lakost tez :c
- wcale nie masz tak bardzo bladych nóg - powiedział, żeby ją troche pocieszyć może. - stęskniłem się za tobą, wiesz? - skrzywił się sympatycznie, poza tym powiedział to po przyjacielsku bo sie w niej nie kochał przecież.

Weszła do parku i przysiadała na jakiejś ławce.
Obok siebie postawiła butelkę wody a z torby wydobyła książkę i zaczęła czytać.

spacerowała sobie po parku i uważała, że ładny jest ten widok na wieżowce, no i oglądała ten słynny central park

(uznamy, że już się znają xD)
-Riki-zawołała machając ręką w stronę dziewczyny, która spacerowała parę uliczek dalej. odłożyła swoją książkę i napiła się wody.

(dobry pomysł xd)
- cześć mia! - podeszła do niej szybko kiedy ją zauważyła - co słychać?

-Nudzę się-powiedziała poklepując okładkę ksiązki. No cóż, tylko nuda mogła ją skłonić do czytania. Mimo że Mia lubiła czytać.
-A co u Ciebie?

- mniej więcej to samo. chodzę po mieście i oglądam wszystko, co tylko wydaje się ciekawe. co czytasz? - zapytała

Podniosła książkę i sama z zaciekawieniem spojrzała na tytuł. wzięła po prostu pierwszą lepszą z półki.
-"Moja ulubiona żona"-przeczytała tytuł i uśmiechnęła się do Mariki.-i coś ciekawego już widziałaś?