J'Aime Day Spa!

była tu masażystką... zostało jej dziesięć minut dyżuru przy recepcji, bo i za dziesięć minut zamykali, piłowała paznokcie więc, żując gumę, czyli mamy fajny wizerunek amerykańskiej znudzonej licealistki. najwyraźniej to nie był jej najlepszy dzień. :'(

a była jeszcze licealistką?;o johnny dziarskim krokiem wszedł do spa, rozejrzał się po recepcji, zastanawiając się, czy nie przyszedł za późno, bo to różnie bywa z godzinami zamknięć. w każdym bądź razie nie było tłumów, w zasadzie zauważył tylko jakiegoś starszego faceta, który właśnie wychodził, no i sagę przy recepcji. podszedł więc do niej, stanął przed blatem, czy czymś tam i uśmiechnął się jak na awatarze.. - nie jestem za późno? przyszedłem na masaż... - chyba powinien był się zapisać wcześniej, ale trudno. ...

tak, w wieku 22 lat... to taka metafora literacka... porównianie... nie mogę z naszych awkuw... luv... gdy usłyszała drzwi zabrała nogi z biurka , zgarniając przy okazji na podłogę pusty kubek po kawie. pewnie był gumowy, bo się nie rozpadł. na podłodze została tylko czarna plama z fusów kawowych, a saga zatęskniła za espresso. - hm - odwróciła wzrok od kupki nieszczęścia, którą były wyżej wymienione fusy i zwróciła się dżonego. odchrząknęła nawet. - nie. to znaczy jesteś. to znaczy zamykamy za pół godziny, więc zależy jaki chciałbyś masaż, bo na przykład jak szwedzki to nie zdążysz - powiedziała jako doświadczona masażystka. starała się nie żuć gumy.

- a jakie macie masaże do wyboru? oczywiście chodzi mi o takie, które mieściłyby się w czasie i tak dalej - powiedział, oblizując spierzchnięte wargi, chwilę stukał palcami o blat, który chyba był z marmuru, albo udanej jego imitacji, przyglądając się sadze. miał nadzieję, że jest masażystką, była ładna i miała delikatne dłonie, nawet, jeśli ten masaż nie byłby jakimś mega mocnym masażem, to wolałby taki w wykonaniu sagi, niż jakiegoś mięśniaka.

-och, mamy sporą ofertę, oczywiście. - zerknęła w jakieś notatki, notesiki i cenniki. nie, nie pisała wierszy jak sebastien. zmrużyła oczy, bo nie założyła kontaktów a miała zabójczą wadę wzroku minus ćwierć, kalkulując w myślach czas. - ale nie wiem, czy cokolwiek mieści się w czasie - dodała, z przepraszającą miną. - chociaż jeżeli bardzo ci zależy czy coś to właściwie mogę zostać po godzinach, ale musiałbyś dopłacić. - no jasne, że by musiał.

- nie chciałbym cię nadwyrężać.. ile musiałbym dopłacić? - spytał. całe szczęście miał w portfelu kilka dodatkowych dolarów na czarną godzinę, za które miał wcześniej zamiar zakupić truskawki, ale najwyżej wyda je na masaż, są priorytety przecież. uśmiechnął się więc do sagi całkiem szeroko, w zasadzie mu się podobała, nawet bez tego 'w zasadzie', liczył na to, że za ładny uśmiech dostanie jakąś zniszkę. w razie czego będzie się targował.. chyba zmienię mu wiek, żeby nie był od niej młodszy..

zniszki nigdy w życiu. - też zależy od tego, jaki masaż wybierzesz. - podsunęła mu ofertę nawet pod nos, bo ja się nie znam dobrze niestety na masażach. odgarnęła włosy do tyłu i przez chwilę trzymała je w kucyku, ale potem je rozpuściła znowu. znaczy w kucyku bez gumki. takim kucyku koniu pewnie..

boże nie ma to jak pisać 'zniszka' xd. za co ja mam szóstkę z polskiego.. - ten - pokazał na którąś z kolei pozycję. - chyba, że polecasz mi coś innego? - ona w końcu znała się lepiej od niego, chociaż johnny regularnie chodził na masaże, bo chciał odwiedzić wszystkie spa i salony masażu w mieście, co było niełatwym zadaniem.

pewnie masz romans z nałczycielką. - no nie wiem, bolą cię plecy czy raczej dla przyjemności?- zapytała wystudiowanym tonem terapeutki, jej maam była terapeutką więc pewnie od niej się nauczyła, przygryzając długopis. a raczej brzeg długopisa, przecież nie cały.

- raczej dla przyjemności - powiedział i pokiwał głową, drapiąc się po karku, w zasadzie był zmęczony i miał nadzieję, że masaż go trochę rozbudzi. no jasne, na pewno, ciekawe w którym miejscu. - bo póki co nie mam problemów z bolącymi plecami - nie był przecież aż taki stary co ona!

- więc asifasifasjfia. - postanowiła, wstając. - tylko zamknę drzwi, znaczy wiesz, nie ma tu teraz nikogo poza mną. - uśmiechnęła się, pewnie go zgwałci, bo to dżud i poszła zamknąć drzwi, zostawiając go samego. czyli miejsce na wiersz dżonego.

ale seksi aw... - okej, w porządku! - powiedział za nią, opierając się tyłkiem o blat recepcji. rozpiął nawet guziczek od swojej koszuli, a potem nawet drugi, żeby potem nie mieć zbyt wiele do roboty. i nawet nie bał się, że zostanie sam na sam z sagą w budynku!

fajowy conie :d - wiem! - odpowiedziała mu, znaczy zawołala z korytarzu. wróciła, wymachując wielkimi kluczami. - to chodź, ee, jakkolwiek się nazywasz.. - zawiesiła dramatycznie głos i uniosła brew, oglądając się przez ramię, bo szła przodem, na niego.

- john. johnny, jak tam sobie chcesz. a ty masz imię? - pewnie nie miała, była jakimś piątym elementem, najsłabszym ogniwem, czy innym dziwem natury. szedł za nim, na chwilę zawieszając wzrok na jej tyłku, bo niby czemu nie, przecież za coś jej płacił.. to znaczy jeszcze za nic nie zapłacił ale to nic.

miała na imię k pax. - saga - przedstawiła się wręcz, mając nadzieję, że dżony nie zapyta o jej imię, bo nie lubiła opowiadać o tym, że jest ze sztokholmu, wtedy ludzie zaczynali pytać o szwecję i nie interesowali się samą sagą. ktoś tu potrzebuje atensją. zaprowadziła go pewnie na takie fajne leżonko i pewnie nawet rozebrał się do gatek czy czegoś...???

chyba do gatek nom!! - ładne imię. jak ta herbata, do której dawali kiedyś misie.. - zauwazył, ale saga pewnie nie znała tej herbaty, bo to on ją tylko pił u swojej babci w polsce, nawet dostał breloczek z sagusiem. położył się więc na tym leżonku nawet w samych bokserkach, miał ładne i czyste w kolorze niebieskim.