Frick Collection

stał tak oparty o ten murek i pewnie sobie palił skręta, a może i grał też na gitarze. tak, to jego pasja jest, okej. więc tak sobie siedział i nawet coś zarobił. aa, i czekał na kogoś, nie wiem, cudy xd

biedna ines chodziła taka zagubiona ulicami ny. dopiero poznawała miasto bo przecież przyjechała tu stosunkowo nie dawno. oparła się o ten murek też i żałośnie westchnęła, a potem rozłożyła swoją podręczną mapę i zastanawiała się jaka będzie najkrótsza droga do jej mieszkania, wyglądała zapewne jak turystka. :d

spojrzał się na nią, zaciekawił się pewnie, i odłożył na chwilę swoją gitarę, i postanowił pannie turystce pomóc, żeby do domu trafiła. poprawił swój kapelusz, taki jak na awciu, i podszedł do niej, zaciągnął się skrętem, i spojrzał na mapę. - hm, gdzie chcesz trafić, pomogę ci. - powiedział jakoś całkiem jak na niego miło, wiadomo i oparł się pewnie znowu o murek.

normalnie dziękowała bogu, że ktoś życzliwy jej pomógł. - tak więc to może zabrzmieć głupio, ale chciałabym trafić do swojego mieszkania. - zabrzmiało to co najmniej głupio, do tego ines uśmiechnęła się głupio i niewinnie, nawet zamrugała oczętami, a oczy miała fajne! - a konkretnie to chciałabym trafić do soho. - wyjaśniła, żeby wszystko było jasne.

pokiwął w zrozumieniu głową i pewnie się uśmiechnął. zgasił swojego skręta i schował go sobie w tylną kieszeń, żeby go nie wyrzucać, pewnie mu się kiedyś przyda! uśmiechnął się znowu i zabrał jej mapę, i złożył ją ładnie i potem pewnie ją podał jej. - jestem rodowitym nowojorczykiem, znam każdy zakątek, chętnie cię tam zaprowadzę. jestem mickey. - przedstawił się w końcu.,

niezmiernie się cieszyła, że poznała rodowitego nowojorczyka! miała pewność, że doprowadzi ją całą do domu. po za tym miała nadzieję, że w końcu zapamięta drogę. - a ja jestem ines, jestem rodowitą łajzą i mimo, że mieszkam tu już trochę to dalej nie mogę się połapać, to miasto zdecydowanie jest za dużo! - wyjaśniła mu. bo przecież w swoim rodzinnym mieście też znała każdy zakątek.

zaśmiał się pewnie, i przyjrzał się jej. - okej, ładne masz imię, takie nietypowe strasznie, że tak powiem! - powiedział jakoś zabawnie, ale nie umiał niestety naśladować myszki miki, co go bardzo bardzo denerwowało, kiedyś się nawet może i próbował nauczyć, w ramach studiów aktorskich, ale mu nie wyszło. no cóż. ale nie ważne. - więc, właściwie gdzie mieszkasz? żebym wiedział, prawda. - pokiwał głową.

fajniej by było gdyby naśladował kaczora donalda! tak sądzę. - och tak, nie przepadam za nim, imieniem znaczy się. - podobnie jak ja za swoim. :d zapewne potem wyjaśniła mu gdzie dokładnie mieszka, opisywała jak niezdara jakieś uliczki, ulice, parki i pomniki, może mickey się skapnie gdzie mieszka biedna ines! inaczej będzie spała na ulicy. :d ale zaraz...pamiętała numer i ulicę gdzie znajdowało się mieszkanie, ojej jest uratowana.

okej, dokładnie wszystko wysłuchał, ja to dopiero mam beznadziejnie długie imię, cóż xd no ale nie ważne. uśmiechnął się do niej. - no dobrze, więc, zaczynamy podróż, do ciebie do mieszkania. może sobie raczej narysują tą drogę, albo zapamiętaj jakieś ulice, co? - zaśmiał się tylko i pewnie pociągnął ją za rękę, i zacznę już pewnie u niej, si?

palił papierosa bez użycia rąk które to trzymał w swojej eleganckiej czarnej kurtce. okej, chyba jednak niezbyt eleganckiej, ale za to jaki ziomal z niego, joł joł.

bez używania rąk.? to fajnie. xdd Mary lubiła spacerować. czasami nawet sama. dlatego teraz szła sama i przysiadła na schodkach. bo siedziec tez lubiła. ona w ogóle wszystko lubiłą oO

miał wyćwiczone wargi & język. to chyba nawet dobrze. wyciągnął jednak ręce bo głupio wypluwać papierosa i wyrzucił go na ziemię, przydeptał nawet butem. westchnął ciężko, bo był zmęczony, i usiadł obok mary, przyglądając jej się najpierw. - hmmm, czy my się nie znamy? ;o

Zerkneła na niego. nie przywykłą do tego, że ktoś się do niej dosiada ^. - nie wiem. nie kojarze Cię. - ona mało osób stąd znała. chyba... jedną?

-oo, to hm, przepraszam. pewnie cię z kimś pomyliłem. - zarumienił się nawet, biedny.

Usmiechneła się delikatnie - mary - to taki gest 'nie znasz, ale poznasz i juz znasz' xdd

spoko, że nie zauważyłam że druga strona. - emil. - uśmiechnął się więc, bo może nawet nie wyszedł na durnia i uścisnął ją dłoń. - miło cię poznać, w takim razie.

nie wyszedł. nicby czemu? - mi ciebie również. - uśmiechneła się już szerzej i odważniej.

-brzydka pogoda. - westchnął, patrząc w niebo. właściwie bardziej do siebie, niz do niej, no ale. - wiec czemu nie jestes w szkole? czy w pracy?

Odruchowo też spojrzała w niebo. no za ładnie nie było. Westchneła i spowrotem spojrzała na emila. - nowa jestem. dopiero od przyszłego roku się zapiszę do szkoły - wytłumaczyła się. xdd - a ty?

-aha! liceum czy studia? - zainteresowal sie bo jest milym chlopcem i interesuje sie losem takich uroczych dziewczat jak mary. - ja ciezko pracuje. akurat dzisiaj mam wolne na tydzien, mialem jechac na urlop ale chyba mi sie nie chce.

Haha. nie chce mu sie jechać na urlop ^ dobre xd.. - 3 klasa liceum - podpowiedziała.

-o, super. - on akurat dobrze wspominal! - wiec skad jestes, hm?

- z Kanady - powiedziała i od razu sobie przypomniałą tro dzieciństwo. i w ogole. tylko nie pytaj mnie o kanade, bo nie znam państwa ^

- jestes polka? xdd - bo wczoraj ogladal na discovery program o tym ze duzo polakow mieszka w kanadzie... wiecej niz kanadyjczykow...