Pink Elephant

Tańczył i tańczył. Lubił to, ale koniec tej piosenki był już tak długo wyczekiwany, że zachciało mu się siusiu i zdążyło odechcieć. 'No cóż'- pomyślał i podszedł do barku, żeby zamówić malibu i paczkę pink elephantów. Miał szczęście, lub nikt nie przestrzegał prawa. Po raz drugi dzisiaj sprzedali mu alkohol.
Uśmiechnął się pod nosem dostając drinka i przysiadł się do brązowowłosej dziewczyny. Pociągnął haust boskiej ambrozji i zaczął szukać zapalniczki.
W celu zagajenia rozmowy, zerknął na dziewczynę i wycedził bez skrępowania - "Masz może ognia?"

kiedy zorientowała się, że to pytanie było skierowane do niej, a dodam, że nie trwało to długo, uśmiechnęła się i wyciągnęła zapalniczkę z kieszeni swoich rurek. podała ją chłopakowi, bez słowa, bo właściwie nie wiedziała co powiedzieć. napiła się swojego cosmo i znów zerknęła w stronę parkietu. pewnie leciała jakaś wolna piosenka i na parkiecie było 378493 zakochanych par. przewróciła oczami, bo stwierdziła, że to nudne.

Wziął zapalniczkę i zapalił różowego papierosa. Oddał zapalniczkę jego właścicielce.
- Masz ochotę ? - zaproponował podsuwając paczkę. Wziął dużego łyka malibu.

- nie, dzięki - uśmiechnęła się miło. nie lubiła ostatnio mieszać alkoholu z papierosami, bo gorzej się po tym czuła, więc tym razem też wolała nie ryzykować. dokończyła swojego drinka i usiadła wygodniej na krzesełku, o ile na takich krzesełkach przy barze da się wygodnie siedzieć.

Odwzajemnił uśmiech, wyszczerzając zęby aż do granic bólu.
- Jestem Cade, a ty ? - zapytał i zaczął prosto z mostu - Nie wygodnie mi tu. Loże są wolne i nie zarezerwowane. Idziemy ?
Jego bezpośredniość była czasem rozbrajająca, ale nikt nie mówił, że Caden jest idealny...

- nellie - odpowiedziała, zamawiając jeszcze jednego drinka. trzeba oblać początek wakacji w końcu. - masz rację, okropne te krzesełka - przewróciła oczami. - możemy iść - spojrzała w stronę loży i wstała, mając nadzieję, że się nie przewróci, ale przecież nie była pijana, w sumie wcale.

Dopił jednym duszkiem malibu i odwrócił się w stronę Nellie. Nagle w jego głowie wszystko zaczęło wirować. Jego nogi osłabły, oczy widziały podwójnie a płuca nie mogły brać powietrza... Cade zemdlał, przewrócił się na ziemie roztrzaskując szklankę i spadając na jedno z niewielu pustych miejsc w klubie...
Teraz był już zupełnie gdzie indziej...
Otaczała go czerń i było bardzo spokojnie.

pewnie się przeraziła i już miała narobić wrzasku na cały klub, ale zamiast tego ukucnęła przy cadenie i zaczęła go klepać po policzkach, jednocześnie szukając swojego telefonu. nie wiedziała co się stało, a że może jednak była odrobinę pijana, to nie wiedziała też, co powinna zrobić. pewnie wpadła w lekką histerię. a potem zadzwoniła po jakieś pogotowie, czy coś takiego i nie wiem, zabrali cadena do szpitala, a ona poszła do domu.

Rozsiadła się wygodnie przy barze i zamówiła jakiegoś kolorowego drinka. Odpaliła różowego papierosa i rozglądała się po wnętrzu, powoli wypuszczając dym z ust.

wszedł do środka, z zamierzeniem upicia się i to porządnego. skierował się więc od razu do baru, i to usiadł tuż przy willow, przez chwilę się nawet jej przyglądał. zapalił papierosa, i zamówił swojego ulubionego dżeka, którego zawsze pił, kiedy miał jakiś problem. powiedzmy, że miał zły dzień. zaciągnął się papierosem, i przyglądał się willow, tak, bo uznał, że to ciekawe zajęcie.

no cóż, gdy willow znudziło się już oglądanie lokalu, poczuła na sobie wzrok chłopaka. odwróciła się w jego stronę, uniosła jedną brew i uśmiechnęła się do niego pytająco, ale zarazem zadziornie, bo tak już miała w zwyczaju.

spojrzał się na nią z uśmiechem i zaciągnął się papierosem. - myślałem, że różowe papierosy palą tylko dziewczynki bawiące się w różowe panienki, ale coś mi się zdaje, że ty taka nie jesteś. więc skąd upodobanie właśnie do nich, co? - zapytał, z ciekawości zupełnie i napił się whisky.

- pasują mi do drinka- stwierdziła lekko ze swoim brytyjskim akcentem, uśmiechając się. - a w ogóle to skąd wiesz, może jestem różową laleczką? - zaśmiała się, dopijając zawartość kieliszka do końca, po czym oblizała delikatnie wargi. - a ty co palisz? - zapytała, bo uważała, że to dużo mówi o facecie.

- marlboro czerwone. - powiedział z uśmiechem i znowu napił się swojego drinka, miał dzisiaj dla siebie wielką butelkę przez cały wieczór i nikt mu tego nie zabierze, chyba że zrobi to zaraz willow. ale nie wyglądała mu raczej na wybieracza cudzych drinków. przyjrzał się jej bardziej i zaciągnął papierosem. - hm, nie wiem, nie nosisz różowych rzeczy, więc stąd to wnioskuję. - objął ją znowu wzrokiem.

- może noszę różową bieliznę? - zasugerowała. znudziły jej się już kolorowe i słabe drinki, więc tym razem zamówiła tequilę. - lubię marlboro. masz dobry gust. - odparła i skończyła palić swoją różową fajkę, przygaszając ją w popielniczce.

uniósł kącik ust i napił się swojego dżeka. bawił się przez chwilę popielniczką i zastanawiał się nad tym, co przed chwilą powiedziała. - hm, wiesz, to jest całkiem możliwe, ale to można bardzo łatwo sprawdzić. - zaśmiał się całkiem przyjemnie, ale nie jakoś głupio. przyjrzał się jej sylwetce, była całkiem całkiem. - ja też lubię marlboo, dlatego chyba je palę. - powiedział.

- gorzej, jeżeli w ogóle jej nie noszę. wtedy nie masz szans na sprawdzenie - uśmiechnęła się łobuzersko. spojrzała na jego paczkę marlboro. - mogę się poczęstować? - zapytała, jak na nią dość grzecznie.

- proszę bardzo. ah, właściwie, nie przedstawiłem się. no chyba, że chcesz mnie znać jako pana nieznajomego z klubu, który rozmawiał z tobą o różowych papierosach i o twojej bieliźnie - zaśmiał się, i napił się ze swojej szklanki. coraz więcej w niej ubywało, więc nalał sobie więcej. spojrzał się na nią i się uśmiechnął. - ale i tak to kiedyś sprawdzę. może w najbliższej przyszłości. - nachylił się nad nią lekko.

za zgodą, wyjęła fajkę z opakowania i skorzystała z zapalniczki. - bardziej podoba mi się ta wersja z nieznajomym - zaśmiała się, lecz po chwili się przedstawiła: - willow.
w trakcie gdy on uzupełniał swoją szklankę, zaciągnęła się mocno czerwonym marlboro. - jak się postarasz, to może nawet ci się uda. - powiedziała dość cicho, korzystając z okazji, że był tak blisko niej.

zaśmiał się i pocałował ją w szyję, żeby było całkiem przyjemnie. - kenny, mów jak chcesz. - powiedział jej z uśmiechem i napił się drinka, więc musiał się od niej odchylić delikatnie. spojrzał jej w oczy, były nawet jak dla niego ładne. uśmiechnął się do niej, ale nie wykonał na razie żadnego gestu, bardzo znacznie odważnego. i tak przyglądał się jej. - być może mi się uda, kto wie. - powiedział niższym głosem.

oj, było przyjemnie. - a więc, kenny - wypuściła dym z ust - będziesz musiał się postarać - zaśmiała się, bo nawet ją rozśmieszyło, to co powiedziała. bo do cnotek niewydymek nie należała. założyła nogę na nogę, pokazując mu swoje dość chude kolano, bo ubrana była w jasną koronkową sukienkę.

uciekł.

no cóż. zostawił ją, więc popijała samotnie tequilę i paliła papierosa.

weszła do klubu i kogo zobaczyła.
Will.
Uśmiechnęła się.
-Hej piękna.,
Podeszła do stolika usiadła.
-Co to za książe od ciebie odchodził?
Spytała.


Uznajmy, że się znają./

- Przestraszył się mnie- zaśmiała się. - Widocznie byłam dla niego zbyt perwersyjna - dodała, cały czas się szczerząc.
- A ty co tutaj robisz taka sama? - zapytała z wesoły uśmiechem.