Brooklyn Bridge

przechodziła sobie na drugą stronę, jeśli w ogóle jakiś chodnik tam jest. i co jakiś czas obracała się do tyłu, żeby zobaczyć ile już przeszła. chociaż nie wiem po co, bo przecież z przodu widziała ile jej zostało do końca. poza tym to jeszcze podziwiała widoki sobie.

Spacerował. Pewnie było tak jak na zdjęciu. tez taki zachód. a ejronek lubi zachody. Przystanął i opierając się o barierke patrzył na rzeke czy co to tam jest.

no i załóżmy, że się znali. a dżuli pewnie cała rozczochrana teraz była i w ogóle potargana, chociaż to to samo praktycznie, bo wiatr wiał, jak zawsze na mostach wieje. jeszcze ich zawieje i będą chorz. no i zobaczyła go na swojej drodze. stanęła obok niego i postukała go w ramię paluszkiem, żeby zwrócił na nią uwagę, bo taki zapatzrony był w tą wodę. - hej,aaron!- pokiwała mu nawet ręką przed twarzą, żeby mieć pewność, że zauważy jej obecność.

Widział ją widział. ^ - hej julie - odwrócił się tak lekko w jej stronę - co u Ciebie słuchyać.? - pewnie dawno się nie widzieli ;ccc ejron pewnie i tak co chwile patrzył w wode.

- a no nic, koniec roku, więc mam luzy w szkole. - odparła z uśmiechem, próbując ogarnąć jakoś swoje włosy. - a u ciebie? -spytała patrząc w jego stronę, a poźniej w wodę i próbowała rozgryźć co go tak kręci w tej wodzie.

- to samo - posłał jej swój ładny uśmiech. bo on w ogóle miał ładny uśmiech ^ ale to zależało jeszcze od nastroju. a teraz miał... chyba dobry. - szkoła, luzy, imprezy.

- no to rzeczywiście to samo. - uśmiechnęła się znów i w sumie to tam trochę zimno było na środku mostu, a ona miała zamiar jeszcze dzisiaj dotzrec na drugą stronę. - idziemy? - spytała wskazując głową kierunek. - chyba, że idziesz w innym kierunku. - odparła i otuliła rękami gołe ramiona, bo naprawdę od tego wiatru było jej zimno.

A on miał kurtkę. Ściągnął ją i nałożył julie na ramiona. - idę w tą samą - kolejny jego piękny uśmiech ^

zaraz go będzie bolała szczęka od tych uśmiechów xd - och, nie trzeba było, aaron - odparła skromnie, ale nawet nie chciała ściągać tej kurtki, tylko założyła ją sobie normalnie. była jej 'troche' za duża, ale to co. ważne , że jej zimno nie było. - więc chodźmy, bo do jutra nie dojdziemy na drugą stronę. - odparła i ruszyła, ciągnąc aarona za rękę. ale później go puściła, jak już szli normalnie.

sadie stała w jednym z punktów widokowych. oparta o barierkę, spoglądała w dół, bo potrzebowała wycieszenia po tym wczorajszym kacu, nawet po dwóch ibupromach jej nie przeszło, więc wątpiła, żeby bezsensowne wpatrywanie się w wodę dało jakiekolwiek ukojenie. może po prostu nie chciało jej się siedzieć w domu. było jej trochę zimno, bo tutaj wiało, a ona w koszulce na ramiączkach...