Grand Central

Glówny dworzec w Nowym Jorku.

siedziała na dworcu i czekała na jakiegoś swojego przyjaciela, i kompletnie się jej nudziło, więc czytała sobie także gazetę. paliła papierosa, i rozglądała się za nim, i tylko czekała na ten komunikat, który by obwieścił że jednak jego pociąg przyjechał.

evan przyszedł na dworzec, bo śledził mandy ;3. okej, nie, chociaż w zasadzie nie wiem, co mógłby tam robić. chyba po prostu przechodził, bo próbował w szybki sposób przedostać się z jednego miejsca w drugie i to był jego skrót, bynajmniej niezbyt tajemny. tak się zapędził, że wpadł na mandy, wytrącając jej z ręki, nie wiem, torebkę. albo drobinki kurzu ;x.

torebkę, bardziej, albo gazetę. nawet się nie zorientowała, że właśnie to on ją potrącił. doskonale go przecież znała, no właśnie, więc kiedy już się sama ogarnęła, przyjrzała mu się. uśmiechnęła się do niego, na znak, że nic jej się nie stało, i że wszystko z nią w porządku. odchrząknęła tylko i spojrzała na tablicę, sprawdzając ile ma czasu. - oh, evan. co ty tu robisz, hm? - zapytała z uśmiechem, raczej była z usposobienia spokojna, ale kiedy przyszło co do czego pokazywała pazurki.

- ty mi to powiedz - roześmiał się zupełnie przyjemnym dla ucha śmiechem i wsunął jedną dłoń w swoją głęboką kieszeń rurewk, żeby wyciągnąć z niej paczkę papierosów. - masz ochotę na jednego, mandy? - uniósł prawą brew w górę, spoglądając na nią wyczekująco. w zasadzie właśnie lustrował jej twarz wzrokiem, nigdy dotąd nie zauważył, że jest tak samo ładna jak eks evana, a to już coś. - i co ty tutaj właściwie robisz? czekasz na kochanka?

zaśmiała się tylko i wzięła sobie od niego jednego papierosa. zapaliła go, a gazetę schowała z powrotem do swojej wielkiej i przepastnej torebki, która dosłownie mieściła wszystko. spojrzała się później na niego, a potem na swoje buty, pewnie się z lekka zarumieniła kiedy tak na nią patrzył. nieśmiało więc podniosła wzrok na niego, czasami traciła tą swoją pewność siebie, może to on tak na nią działał. - dzięki. wiesz, czekam tutaj na mojego przyjaciela, miał dzisiaj przyjechać, ale jakoś jego pociąg nie przyjeżdża. - powiedziała z uśmiechem, całkiem miłym.

- może strajkują jak w polsce - roześmiał się ze swojego żarciku i też wziął sobie papierosa, chociaż miał ochotę na jakąś dobrą trawkę, bo potrzebował jakiegoś małego odpału i oderwania od rzeczywistości czasami. wsunął papierosa w kącik ust i zapalił go, po czym zaciągnął się i wypuścił dym, ale nie prosto w jej twarz. - rumienisz się, mandy! - poinformowała ją z rozbawieniem, jakby sama o tym nie wiedziała, a potem pogładził kciukiem jej gładki policzek, zastanawiając się, dlaczego mogłaby się zawstydzić. - może to naprawdę twój kochanek? - myślał na głos, trochę się z nią drażniąc.

zaśmiała się znowu i spojrzała na niego. tym razem się nie zarumieniła, tylko przygryzła wargę, nie wiedząc co ma mu teraz powiedzieć. uśmiechnęła się całkiem lekko, i przyjrzała mu się. - nie, to tylko mój przyjaciel z dzieciństwa, i na dodatek jest gejem. znaczy, tak mi się zdaje. bo ani razu nie próbował mnie poderwać. a to już mnie zaczęło zastanawiać.- zaśmiała się tylko i zaciągnęła się papierosem. - i wcale się nie rumienię, zdaje ci się tylko! - mruknęła całkiem niezadowolona z tego faktu, że zauważył, aha.

- oczywiście, możemy przyjąć, że tylko mi się zdaje, moja droga - pokiwał głową, zaciągając sie znowóż. palenie n a dworcu nie było najlepszym pomysłem, wiedział to z doświadczenia, ale jak narazie żaden ochroniarz ani policjant ani inny pan od pzestrzegania prawa nie zmierzał w ich stronę, wiec znów sie zaciągnął. - jest gejem? naprawdę? - udał, że jest tym podekscytowany i zamachał rękoma. - muszę go poznać! - zaskrzeczał cieniutkim głosikiem, naturalnie się nabijając, chociaż to nie miłe, ale kogo to obchodzi.

zaśmiała się i tylko dźgnęła go między żebrami, żeby się uspokoił. zgasiła szybko papierosa, zaczęła ją boleć głowa, za dużo i tak dzisiaj już wypaliła papierosów. spojrzała na niego i się sama do siebie uśmiechnęła. dobrze go znała, no cóż, przebywali razem na co dzień. a na dodatek był jej modelem, więc to ich z lekka zbliżało do siebie. bardzo jej się podobał, od zawsze. - noo, tak, lepiej się uspokój, wszyscy na ciebie patrzą! - zaśmiała się jakoś całkiem przyjemnie. - to jak, idziemy stąd? nie chce mi się dłużej czekać, oh. - westchnęła i oparła się o jego ramię.

- nie mdlej - powiedział, miał dziś naprawdę dobry humor, zresztą mandy, kiedy się o niego oparła, wyglądała tak, jakby robiła to pod pretekstem osłabienia, w co nie uwierzył, ale i tak otoczył ją ramieniem w talii. - a dokąd chciałabyś pójść? - zapytał, nachylając się do jej ucha, ale na szczęście nie chuchnął w nie dymem papierosowym, bo już skończył palić i wyrzucił do śmetnika go, nie dbając o to, że może spowodować pożar albo może od razu trzęsienie ziemi i najazd amazonek. - do ciebie? - mruknął, muskając ustami płatek jej ucha. nigdy, przenigdy wcześniej się do niej nie przystawiał,! dzisiaj zobaczył tylko, że jest ładna i pomyślał, że chce ją mieć na własność przez jedną noc, dwie.

nawet drgnęła kiedy ją objął, rzeczywiście, raczej nie mieli ze sobą aż takiego bliskiego kontaktu, ale jej to wcale nie przeszkadzało. uśmiechnęła się tylko do siebie, jej było bardzo przyjemnie, uwielbiała się do niego przytulać, i kochała też jego perfumy. przymknęła na chwilę oczy, tak odruchowo, ale potem się opamiętała. - do mnie? okej, możemy nawet iść do mnie. - pokiwała głową i się do niego uśmiechnęła. na razie czekała na rozwinięcie się dalszej sytuacji, no cóż.

- no to nawet pójdziemy do ciebie, mandy - powiedział i wypuścił ją z objęć, bo musieli się jakoś poruszać. i ten, zacznę, bo poszli przecież.

miki siedział kompletnie już nacpany na ławce, i palił kolejnego już dzisiaj jointa. nie był na głodzie ani nic, po prostu sprzedał kolejną już działkę swojemu klientowi i to po prostu chyba świętował. no i tak sobie siedział, nie kontaktując już.

a ines postanowiła pozwiedzać ny i takim też sposobem dotarła tu, w zasadzie to nie zauważyłaby mikiego gdyby nie to, że rozwiązał się jej trampek i musiała przysiąść na ławce, aby go zawiązać cnie. i tym też sposobem zauważyła m. i pewnie od razu rozpromieniła się. - mickey! cześć. - odparła na przywitanie, biedna nie wiedziała w jakim chłopak jest stanie.

on nie konaktował w ogóle, nie poznał jej w ogóle, więc zaciągnął się jointem, i spojrzał się na nią, strasznie mu się rozmywała. - o cholera, hm, eee, no, tak, hej, tyy jak ty masz na imię. - zaśmiał się i pewnie oparł znowu o oparcie ławki i spojrzał się na sufit, który się tak fajnie mu teraz rozmywał. nie wiedział kompletnie o co jej chodzi, i nie wiedział gdzie jest. uśmiechnął się do niej, jakoś zupełnie głupio, no i spojrzał się na nią.

pewnie biedna nie wiedziała dlaczego miki się tak w ogóle zachowuje, w sumie to kilka razy widziała i nawet obcowała z naćpanymi ludźmi, ale jeszcze nie wpadła na to, że m. się zaćpał. - hm, dobrze się czuje? - odparła poważnie układając usta w podkówkę, już nie była taka rozpromieniona.

- ojaa, patrz, tam idzie wielki pająk i chyba chce nas zjesc. - powiedział roześmiany całkiem ii spojrzał się znowu na nią. powoli zaczął ją kojarzyc, i no cóż, uśmiechnął się dalej do niej głupio. - aj, pamiętaaaam! już wiem wiem! jesteś ta, no ines, ta o tym fajnym imieniu, takim niezwykłym jak to moje! - powiedział całkiem roześmiany i zaciągnał się znowu jointem, co go odprężyło.

siedziała jak wryta, bo czuła się jak totalna kretynka. przechodzący ludzie patrzyli się na nich jak na jakiś trędowatych. i ines czuła się strasznie głupio, nie dziwmy się jej, raczej nie lubiła być w aż takim centrum uwagi. - co ci jest? - zapytała zmieszana, zrobiła minę sieroty i miętoliła swoją bluzkę w chudych rączkach.

- jestem totalnie nacpany, z tego co mi wiadomo. a co, ah, zapomniałem, przecież ty jesteś z dobrego domu, ja jestem z tych, co nie stac ich na dom, czy nawet chleb, a nawet na ciuchy. ah, zapomniałbym jestem dilerem, nie mówiłem ci? tak. i dlatego stac mnie na to wszystko, ale nikt nie chce mi pomóc. - zaśmiał się i zaciągnął znowu jointem i spojrzał się na nią.

cały szacunek i idealny wizerunek mikiego runął, bynajmniej dla ines. - że co proszę? - oniemiała, totalnie oniemiała, bo przecież jak mogła się zadawać z ćpunem i dilerem jednocześnie...w sumie nawet nie chodziło o to, po prostu strasznie go polubiła a tu takie zaskoczenie. - jak mogłeś to w ogóle ukrywać? - odparła z wyrzutem.

- a co, już na pierwszej naszej randce miałem ci powiedziec, ah wiesz, cpam, pomóż mi z tego wyjsc, bo potrzebuję sam pomocy? oja, wyrzuciłabyś mnie za drzwwi, a ja na prawdę chcę z tym skończyc. ale nie mogę - i tutaj zaklął, przyszli pewnie panowie z straży miejskiej i pewnie on usiadł, znaczy starał się usiąsc jakoś całkiem normalnie. - ah, i studiuję prawo, tego też nie wiedziałaś. - powiedział, nie śmiejąc sie już.

przysunęła się do niego i ujęła jakoś w pasie, żeby trzymał się w pionie i żeby straż miejska nie robiła im problemów, a gdy funkcjonariusze odeszli znów się odsunęła i wgapiała w swoje butki. - masz mnie za aż taką płytką dziewczynę? to, że mam kase nie znaczy, że czuję się lepsz od reszty świata, wcale bym cię nie wyrzuciła gdybyś powiedział, że potrzebujesz pomocy, wystarczyło jedno słowo mickey... - wymamrotała.

westchnął w jej szyję i pewnie objął ją w talii, żeby się jakoś trzymac, i nie wywrócic, i żeby tylko sobie starał się nie zasnąc. - cholera, potrzebuje cię. na prawdę pomóż mi, nie chcę już więcej zarabiac na sprzedawaniu i na tym, że sam się nacpam, potem zostaję zgarnięty przez policję, i budzę się z wielkim bólem głowy. - wymamrotał w jej szyję i pewnie starał się nie zamknąc oczu, i nie zasnąc.

- będzie w porządku, pomogę ci, najlepiej jak potrafię. - odparła uśmiechając się nikle. w zasadzie nie miała bladego pojęcia jak mu pomóc, sama była cholernie zagrubiona tutaj, ale to nic, postanowiła stanąć na wysokości zadania. wstała po chwili, by potem pomóc i jemu wstać. - idziemy do mnie. - zarządziła i poszli z trudem, ale poszli. i zacznij. ;x