Central Park

on też myślał, że będą chodzić, ale sądził, że bailey jest zbyt słaba by chodzić.. - studiuję - przytaknął, bo studiował, uf, nie musiał tutaj kłamać, całe szcześce, siara byłaby gdyby nie studiował. - rezyserstwo - czy jjak się taki kierunek nazywa - i jestem kelnerem, tak po godzinach, bo mieszkanie samo na siebie nie zarobi - westchnął ciężko, miał nadzieję, że bailey nie będzie się z niego śmiać, że jest kelenerem :c - a ty? studiujesz? - wyglądała na za młodą na studia..

- hm, dopiero napisałam maturę - zarumieniła się lekko. wydawało jej się, że leo jest od niej troche starszy, pewnie teraz nie będzie chciał jej znać, bo nie koleguje się z małolatami czy cokolwiek. w zasadzie nie wiedziała, ile miał lat, wolała się nie dopytywać, samo wyjdzie z siebie kiedyś. - i chcę pójść na ekonomię... to znaczy, mój ojciec chce, żebym poszła... - westchnęła. marzeniem jej ojca było, by przejęła potem cały biznes, co niestety nie zgadzało sie za bardzo z jej marzeniami. - ale złożyłam też podanie na medycynę - dodała.

- i jak ci poszło? w sensie matura. też kiedyś chciałem iść na medycynę, ale to mi się po drodze zmieniło z pięć razy.. a jaki biznes prowadzi twój ojciec? - spytał. w zasadzie strasznie fascynowały go takie firmy, które przechodziły z ojca na syna, szkoda, że on takiej nie dostał.. objął ją jakoś tak odruchowo ramieniem, przysuwając się wcześniej do niej bliżej, bo było mu trochę zimno. mógł wziąć kurtkę, to jakoś by się nią oboje okryli.

objęła go ramieniem w pasie nieco sztywno, bo nie do końca wiedziała, na co mogłaby sobie pozwolić, aczkolwiek od razu zrobiło jej się o wiele cieplej, głównie z powodu gorąca oblewającego ją całą, co spodowane było faktem, że ją obejmował, a nie tym, że dawało jej to ciepło.
- matura, hm... całkiem dobrze... to znaczy, ha, zdałam, to na pewno - powiedziała. jego twarz była tak blisko, tak kusząco blisko, że musiała bardzo się kontrolować. - a ojciec prowadzi coś z mieszkaniami. nawet nie wnikałam.

- rynek mieszkaniowy teraz, w dobie kryzysu, chyba ma się nienajlepiej, co? - spytał, chociaż może bailey się średnio interesowała, skoro nawet nie wiedziała do końca czym zajmował się jej ojciec. chwilę bawił się kosmykiem jej włosów, ale zaraz przestał, bo może bailey nie lubiła, kiedy ktoś dotykał jej włosów, są ludzie i parapety.. - nie jest ci zbyt zimno?

i taborety ;c.
- hm, średnio. a tobie? - wątpiła, by leonard pod tym sweterkiem miał jakąś grubą skórę, na której by rosło futro. straszliwie jej się podobało, że bawił się jej włosami, w ogóle lubiła, kiedy jej dotykał, ostatnio zauważyła, że sprawiało jej to niewypowiedzianą przyjemność. - i nie prowadź ze mną takich rozmów - to nie jest najlepszy temat na randkę, przynajmniej bailey tak uważała, bo byłaby to śmiertelnie nudna rozmowa, pełna wszelkich niedomówień z jej strony.

- póki co nie zamarzam. dobrze, przepraszam, chyba oglądam za dużo wiadomości i w ogóle, albo po prostu jestem już stary i nudny - westchnął ciężko, jak na wymęczonego życiem staruszka przystało i uśmiechnąl się nieco, chyba do siebie, bo ona pewnie nawet nie zauważyła, chyba że się na niego cały czas gapiła, co też było jakąś opcją.

hej, to chyba oczywiste, że się na niego gapiła, mało jej brakowało, by otworzyła buzię i żeby stróżka śliny pociekła jej po brodzie. był taki piękny!
- to z pewnością ta druga opcja - roześmiała się pod nosem i zabrała rękę z jego pasa, żeby wsadzić obie dłonie do kieszeni bluzy, bo teraz zrobiło jej się zimno już nie na żarty. - hm, leo, może przemieśćmy się gdzieś, hm? teraz już naprawdę zmarzłam - co z tego, że zmieniła zdanie na temat stopnia zamarzania tak szybko, miała swoje kaprysy...

- dokąd chciałabyś się przemieścić? masz ochotę na jakiegoś drinka, czy coś? mogę dać ci się nawet naciągnąć! - powiedział łaskawie, chociaż najchętniej to chyba zaprosiłby ją do domu na herbatę, by mogli się razem schować pod jakimś kocem i śmiać sie z jakichś bzdur, które nie byłyby nawet odrobinę śmieszne. w końcu były wakacje. wstał i podał jej dłoń, może miała problemy ze wstawaniem, to w końcu nie jest takie proste..

więc złapała za tą jego dłoń, czując się naprawdę fajnie i wcale nie miała ochoty jej puszczać, ale niestety musiała, aczkolwiek odważyła się na to, żeby złapać się go pod ramię, tak bylo o wiele, wiele cieplej, a poza tym bardzo dobrze było przytulać się do ramienia leo. niemal tak dobrze, jak spać koło niego z ręką na jego plecach, hr.
- ale nie chcę cię naciągać, naprawdę. i nie mam ochoty na drinka. mogę wprosić sie do ciebie, leo? - zapytała, odgarniając kilka kosmyków włosów za uszko.

powiedział, że może, bo jak mógł odmówić i zacznij : D

mary napisał:

- a ja? - spojrzała na swój brzuch - masz racje. sam tłuszcz - przewróciłą oczami. xd

-ja bym powiedział że same kości.
Stwierdził ze śmiechem.
Spojrzał na nią.
-no weź, chyba się nie gniewasz?