Central Park

teraz to kompletnie opadła mu szczena i nie mógł jej pozbierać przez dobrych kilkanaście sekund a potem ruszył szybko za nią, uchwycił delikatnie w pasie i obrócił w swoją stronę. - o co chodzi? - zapytał. - jesteś cholernie nie przewidywalna, jednego dnia jesteś milutka, a drugiego wkurzasz się na mnie bez powodu, nie nadążąm, seriooo. - wyjaśnił.

- trudno! - wzruszyła ramionami - wyobraź sobie coś takiego - jesteś początkującym fotografem i twoje zdjęcia na prawdę są dobre. twój niespełniony w karierze fotograficznej licealny nauczyciel chce żebyś wypłynął na szerokie wody zamiast niego, ale nie masz pieprzonych koneksji. i magazyny mody, modelki aż w końcu nawet reklamodawcy mają cię głęboko. ja jestem tym zapierdolonym fotografem, tylko że mam gorzej, bo muszę mój magazyn oglądać każdego dnia kiedy półnagi paraduje po naszym mieszkaniu. - łoł.

zrozumiał dokładnie aluzję, jednak był spostrzegawczy. i na początku strasznie się zdziwił, ale po glębszym przeanalizowaniu zachowań emmy doszedł do wniosku, że był ślepy bo jak mógł nie zauważyć, że mała, niewinna emma się w nim zakochała czy coś w tym stylu! - jezuu, emma nie mów tylko, że zakochałaś się we mnie? - w sumie nie powiedział tego z wyrzutem, tylko z ogromnym poczuciem winny, bo przecież to wszystko przez niego, tzn on tak sobie to tłumaczył.

- lepiej sprawdź czy nie masz gdzieś w szafie moich majtek w kokardką z tyłu, chyba włożyłam ci je tam z twoimi bokserkami. - powiedziała i zastanowiła się chwilę - i nie zrobiłam tego celowo! - dodała po chwili, bo kto tam wiedział co mógł pomyśleć robbie. - i oddaj mi moje papierosy i zapalniczkę z gołą babą. są moje. - i nie odpowiedziała na pytanie czy się w nim zakochała, przykre.

- dobrze sprawdzę, jeśli będą to i tak je zachowan dla siebie, a teraz odpowiedz na moje pytanie... zakochałaś się we mnie? - zapytał ponownie, nie puści jej dopóki mu nie odpowie, a fajek i zapalniczki i tak jej nie odda, pewnie sam je wypali, ale nie pozwoli na to, żeby emma się truła.

- możliwe róznież że moja pomadka na zimne dni wala się w kieszeniach twoich kurtek, pamiętam że ci pożyczyłam. - nie miała zamiaru mu odpowiadac - jak mi nie oddasz, to i tak kupię sobie drugie, co, mało jest kiosków w nowym jorku? - westchnęła - i puść mnie, nie masz prawa mnie tak trzymać, okej?

- będę cię trzymał dopóki mi nie odpowiesz hm? - i wzmocnił uścisk, żeby czasem mała emma nie póbowała mu uciec. - jezuu to proste pytanie i prosta odpowiedź, a skoro się wymigujesz to znaczy, że tak zakochałaś się. - odparł i założył kosmyk jej włosów za ucho, miał dziwne odruchy to fakt.

- to jak masz swoją odpowiedź to mnie puść do cholery bo nie chce żebyś mnie dotykał, trudno ci to zrozumieć po angielsku? może być po francusku bądź niemiecku, jestem kurwa elastyczna. - i walnęła go, mocno jak na siebie, lekko ogólni w klatę żeby coś zdziałać.

- zachowujesz się jak dziecko emma, myślałem, że jesteś bardziej dojrzała. - odparł, bo przecież chciał z nią teraz porozmawiać o tym wszystkim, o tym co do niego czuła i wgl. przecież miał obowiązek to zrobić, przecież tyle czasu czuła do niego miętę...

- robbie, daj mi spokój - powiedziałą dużo spokojniej i ciszej, zrezygnowana, chociaż nadal była wkurzona że jej zabrał papierosy - daj mi te papierosy, moją seksowną zapalniczkę i daj odejść, o czym chcesz rozmawiać? przecież gdyby cos miało miedzy nami być - już dawno by było, takiego jestem zdania. nie możesz mnie męczyć, okej?

- nie możesz ze mną po prostu o tym porozmawiać? nie mów tylko, że nie mamy o czym bo mamy... na miłość boską byłaś, tzn jesteś we mnie zakochana przez tyle czasu i nic mi nawet o tym nie powiedziałaś, jejuu emi. - wyjęczał tak załośnie jej imię, że gdyby nie to, że stał blisko to emma pewnie nie byłaby pewna czy powiedział to robbie.

- kocham się w tobie, ty we mnie nie, koniec tematu - westchnęła - wrócę do taty, wydaje mi się że ta lafirynda go zostawiła, dawno się z nim nie widziałam. ucieszy się, bo ciągle narzeka że niepotrzebnie wydaje swoje zarobione ciężko pieniądze. jakby mu ubywało - przewróciła oczami. - poszukaj mi tych majtek i pomadki jak wrócisz i puść mnie na miłośc boską.

- dlaczego ty musisz być tak uparta co? - westchnął tylko. był zły, że dopuścił do takiej sytuacji i że był ślepy na te wszystkie znaki od emi. - nie wyjeżdżaj, nie dam rady sobie sam, bez ciebie. - wymamrotał niepewnie. - na pewno wpadnę w złe towarzystwo i zacznę ćpać! - musiał ją jakoś przekonać, po prostu musiał.

- to przecież twoje życie robbie, będziesz ćpał jesli będziesz tego chcieć. - wzruszyła ramionami - poza tym przeprowadzę się z naszego brooklynu (chyba xd) na piątą, to tylko ileś tam minut metrem, nie wiem ile, nie jeżdżę nim - westchnęła. - zostawię ci instrukcję do pralki, dasz radę, jesteś facetem - westchnęła. nie miała wątpliwości że w tej okoliczności wyprowadzka jest co najmniej konieczna.

- przecież ty też jesteś częścią mojego życia i robisz wszystko byleby przestać nią być. - powiedział żałośnie, nawet zrobił jakąś żałosną minę, myślał, że może to przekona emmę. - nie chce instrukcji do pralki, bez ciebie mogę sie zaśmierdzieć na śmierć. - nawet tupnął bo nie chciał, żeby przez niego się wyprowadzała, serio!

- jezu, robbie, o co ci chodzi? możesz śmierdzieć, mnie to wisi. nikogo nie wyrwiesz wtedy - wzruszyła ramionami ogólnie ciągle wzruszała ramionami jako9ś, a przecież wcale nie było jej wszystko jedno! - będziesz teraz robił ładne oczy żebym nadal ci prała ciuchy i szykowała sniadania?

- masz mnie za aż tak pustego i płytkiego emi? hm? myślisz, że chce, żebyś została po to, żebyś sprzątała, gotowała i robiła inne domowe pierdoły? - teraz to poczuł się jak zero, bo on wcale nie był taki płytki. - naprawdę wielkie dzięki za takie zdanie. - i teraz wypuścił ją z objęć, czuł sie jak gówno na patyku, że tak powiem.

- kurde, wiesz że nie o to chodzi. nie chcę z tobą dłużej mieszkać, nie rozumiesz? muszę się wyleczyć, z ciebie, a smarowanie ciebie masłem kakaowym to jakby kiepski sposób - powiedziała i schowałą ręce do kieszeni, było jej zimno i generalnie cała się trzesła, również z tej całej sytuacji.

- zimno ci, cała się telepiesz. - odparł, tylko, że tym razem miło i przyjemnie, a potem zdjął swój kardigan i założył go emmie na jej chude ramionka. - a musisz się wyleczyć ze mnie? - zapytał, bo przeszło mu przez myśl, że nawet mogliby być razem, kiedyś.

- no nie żartuj i całe życie będe sobie wyobrażać podczas seksu że uprawiam go z tobą? - zaśmiała się wrednie i nawet nie podziękowała za sweter! to co powiedziała nie było miłe, ale na pewno pochlebiało robbiemu, nawet jeśli była jebaną dziewicą. heheheh ,jebaną dziewicą! xd
- więc jutro rano andrew przyjedzie po mnie i już. - endru to szofer tatusia.

- to co mam zrobić, żebyś została? przespać się z tobą, tzn rozdziewiczyć? być z tobą? poparzyć sobie twarz, żebym był brzydki? - w zasadzie nie wiem czy by to zrobił, ale na pewno nie pozwoli jej ot tak się wyprowadzić. - emii, proszę cię. - zrobił taką mega smutną minkę i uchwycił ją za dłoń.

kiedy usłyszała co powiedział, to aż wyrwała swoją dłoń z jego rak.
- jak w ogóle możesz! - warknęła - co, taki seksik w stylu wymiana dóbr? ja się z tobą prześpię a ty sie nie wyprowadzaj! chory kutas - warknęła i tym razem już nie miała zamiaru się zatrzymywać - masz swój sweter, kretynie - wcisnęła mu ręke z tym swetrem w sam środek klastki piersiowej a potem odwróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie.

w sumie to mógł przewidzieć, że emi ostro zareaguje. ale to nic, znał ją na tyle dobrze, że nie bał się wybuchu agresji u niej. wcale nie miał zamiaru dawać za wygraną. poszedł za nią, tym razem uchwycił ją zdecydowanie mocniej za rękę, mogło to nawet ją zaboleć... zwrócił ją ku sobie i przybliżył ją do siebie. - po pierwsze nie jestem kutasem, po drugie weź sweter bo ci zimno, po trzecie chciałabyś się ze mną przespać bo czujesz coś do mnie, a po czwarte uspokój się już... - odparł i ułożył swój palec na jej ustach by zamilkła, a potem pocałował najdelikatniej jak potrafił. emma się rozłpływała pewnie od środka. :d

jasne że się rozpływała , przecież go kochała, cała, calusieńka. a potem się skończyło, po prostu. odsunęła go od siebie, nie odwzajemniając pocałunku. była cała na nie....
- masz rację, nie jesteś kutasem. nie chcę twojego swetra. tak, kocham cię. nie, nie chcę z tobą się pieprzyć. już się uspokoiłam - używała krótkich komunikatów, podobno to lepiej trafia do facetów. - nie chcę żebyś mnie całował z litości - objęła się ramionami i powoli ruszyła przed siebie, bliska płączu właściwie.

znów ruszył za nią, nie ustępował, nie pozwoli jej przecież ot tak odejść. - chcesz mój sweter, uwierz mi. - pewnie zaczął padać niewielki deszcz, a wtedy robbie nałożył jej sweter nie pytając się nawet o zdanie. i pod wpływem deszczu wyglądał jeszcze bardziej seksownie! - skąd wiesz, że całowałem cię z litości? może chciałem tego hm? - spojrzał na nią pytająco, a potem pociągnął nosem, pewnie będzie chory po tej całej sytuacji!