Central Park

a ona siedziała gdzies niedaleko, pewnie ławeczke obok. i tylko go obserwowała tak z boku, bo to taki niespotykany obraz, fajny chłopak z książką w ręku. a gdy zaczął recytować kawałek tekstu, to aż się wzruszyła. chociaż nei była jakąś maniaczką romea i julii i w ogóle jakichkolwiek książek. tak ją zainteresował, że nie mogła od niego oderwać oczu, pewnie teraz sobie pomyśli, że jakaś napalona czy coś.

ojej, a on po chwili dopiero poczuł jej spojrzenie. uśmiechnął się do niej lekko i przewrócił kolejną stronę. lubił takie dziewczyny. kościste blondynki, o porcelanowej twarzy, mrrrru. sprawiały, że tracił zmysły i stawał się drapieżnym zwierzem. ;3 w dodatku juliet była taka rozkoszna..... ;d -cześć. -powiedział nieco ochrypłym głosikiem. i wskazał miejsce obok, w geście, żeby dosiadła się do niego.

ucieszyła się, że nie pomyslał sobie o niej jak o najgorszej, bo jeżeli chciał żeby się dosiadła tzn że chyba tak nie myślał, tak wywnioskowała. - yyy.. cześć. - uśmiechnęła się najładniej jak tylko potrafiła i chyba trochę ją onieśmielał. wstała i usiadła, dość blisko niego, tak, że stykali się troche ciałami, ale bez przesady. - co czytasz> - spytała słodkim głosikiem.

wskazał palcem okładkę książki, tytuł mówił sam za siebie. tuż obok niej siedział największy romantyk wszech czasów, na miarę samego williama szekspira, bądź blake'a edwardsa, którego kocham za `śniadanie u tiffaniego`. endrju był na prawde kimś niesamowicie wrażliwym, nie tylko na sztukę, ale i na kobiece piękno, które oczywiście olśniewało w tym momencie samego mężczyznę. -zdradzisz mi pewną tajemnicę?- zapytał nieco pomrukując jak napalony kocur, ale to był wyjątkowo słodki kociaczek, którego należało przygarnąć. ;3 -jak masz na imię piękna nieznajoma?- zapytał i nawinął na palec kosmyk blond włosów dziewczyny.

a ja tylko oglądałam śniadanie u tiffaniego :c
ona o mało tam palpitacji serca nie dostała, bo pierwszy raz spotkała takiego romantyka wszechczasów. - och, to żadna tajemnica, szekspirze. - zamrugała miliard razy oczętami i wzięła jego książkę, uważając przy tym, żeby jej nie upuścić, bo pewnie dostałaby niezły ochrzan xd i wskazała chudym paluszkiem na tytuł. i zachichotała cicho, bo pewnie dla niej było w tym coś śmiesznego, taki zbieg okoliczności czy coś. - a ty? tylko nie mów, że romeo. bo wiesz, wtedy to byłoby przeznaczenie. - uśmiechnęła się, ukazując białe, końskie zęby. bo to prawda, tanya ma końskie zęby. ale to urocze, przecież.

-dla ciebie choćby i romeo. tylko nie chciałbym aby nasza historia przybrała tak smutnego biegu wydarzeń, julio.- podniósł brew hen wysoko w górę. -choć jestem gotów polec za miłość.- ujął jej dłoń w swą i chyba pocałował tak delikatnie, właściwie to musnął wargami ową dłoń. przy czym uśmiechnął się kątem ust. - endrju, niestety nie romeo. -westchnął lekko.

- ojej, jakiś ty romantyczny. - zarumieniła się nieco i uśmiechnęła uroczo. - dla mnie możesz być i tak romeo. - przejechała palcem, po jego ramieniu. i uśmiechnęła się do niego znów. - jeej, naprawdę nigdy nie poznałam takiego niezwykłego chłopaka jak ty. - stwierdziła, dość wczesnie, po wymianie kilku zdań, ale miała ku temu powody.

-taak?- zaciekawił się bardzo owym tematem, w sumie to odezwało się jego drugie ja- narcyzowate ja, rzecz jasna. każdy mężczyzna a nawet kobieta lubi słuchać miłe rzeczy na swój temat, prawda? ale endrju pohamował w sobie ową dociekliwość i wolał zamienić sie rolami, teraz to on stał się kokietem. -julio.- rzucił jej miluśkie spojrzenie prosto w oka. -to Ty jesteś prawdziwie wyjątkową kobietą, Twój urok mnie coraz bardziej intryguje.- stwierdził czystą prawdę, jak to mówi mój wuj `czyta to może być tylko wódka`, lecz w tym wypadku i prawda, bo julia była kimś nieziemskim dla endrju.

- wiesz co. jesteś pierwszym facetem, który powiedział mi takie coś. - oparła się łokciem o oparcie ławki i obserwowała jego seksi profil. - masz fajny nos. - stwierdziła po dłuższym przyglądaniu się jego nosowi.xd

-a ja myślę, że kłamiesz. i świadomie na mnei wymuszasz, żebym powiedział Ci pewien zatajony fakt, mianowicie wywarłaś na mnie niesamowite wrażenie, które teraz niełatwo będzie zetrzeć i zaspokoić.- posłał jej taki niewiarygodnie seksi uśmiech, i miał śliczne zęby, wybielane, co prawda nie waniszem, ale równie takie jak w reklamie blendamed! w dodatku posmyrał ją po kościstym obojczyku, mrrru ;3 dziewczyno, i jak go tu nie kochać? ;d

nooo,:d ja nie wiem skąd ty bierzesz te jego teksty xd
-wcale nie kłamię. - uśmiechnęła się, tez pewnie miała wybielane zęby. i miał bardzo miły dotyk,zauważyła. dotknęła jego dłoni więc. tej, która ją smyrała po obojczyku. i jeej nie mam cos weny dzisiaj ;c pewnie tam dostawała orgazmu już na miejscu, więc ja się boję co by było jakby zaraz ją pocałował na przykład. i przesunęła się tak, że mogła teraz spokojnie oprzeć główkę na jego ramieniu, co zresztą zrobiła, zaciągając się jego miłym zapachem. w sumie to teraz mogłaby tak siedzieć i siedzieć, wdychając jego zapach.

z poradnika`idealna randka` xdddddd polecam ;d
i chyba nie miał jakoś ochoty przerywać tej chwili słodkiego milczenia, wolał się nią nacieszyć, i chwilą, i rzecz jasną julią, która nawet nie musiała nic mówić, ani robić, żeby chłopak stracił dla niej zmysły. chyba się w niej zadużył i to porządnie, a przypomnę Ci, że on nie był z tym chłopców `na jedną noc`. był mężczyzną o stałych uczuciach i zrównoważonych uczuciach. wracając do meritum.. ja zaraz muszę iść, więc i endrju też.
-może odprowadzę Cię?- zapytał. i nie wiem, pewnie się ochoczo zgodziła, więc możesz zacząć pod jej mieszkaniem xd

siedziała na jednej z wielu parkowych ławek, miała obok siebie kawę w papierowym kubku, bo dzisiaj jest dzień picia kawy, jako że ja sama nie wypiłam jeszcze żadnej, jeśli nie liczyć kofiszejka z maka. w każdym razie bianca o swojej kawie prawie zapomniała, bo była zajęta strasznie kasowaniem zdjęć ze swojego telefonu, na którym brakowało jej miejsca.

tyler przechodził tędy, w myslach liczac już kasę z dzisiejszego utargu. zapowiadało się nieźle z samego rana, zdążył sprzedać już trochę trawki kilku narkomanom, siedzacym pod jakimś kasztanem, a teraz zastanawiał się, kto tu jeszcze wygląda na narkomana, bo chciał sobie za coś kupić obiad w końcu!
- cześć, mała, potrzebujesz towaru? - zapytał, okręcając kluczyki od swojego, nie wiem, mieszkania, na palcu.

- huh? - podniosła na niego wzrok, nie wiedząc o co mu chodzi. wyglądała na jakąś ćpunkę na głodzie? gdyby nie to, że brakowało jej śmiałości i pewności siebie, to z pewnością dałaby mu w twarz, albo przynajmniej zawołała policję, czy jakiekolwiek inne służby. - wyglądam na taką, która potrzebuję? - burknęła, wsuwając telefon do kieszeni.

- nie trzeba na taką wyglądać, żeby potrzebować, ale w porządku - uśmiechnął sie jednokącikowo, trochę nawet od niechcenia i bardziej z grzeczności. wsunął dłonie do kieszeni kurtki i wyczuł w lewej woreczek z trawką, równo podzieloną na działki, potem najwyżej zamierzał zrobić sobie skręty, jeśli coś mu by zostało. - nie czuj sie tym urazona - dodał też i rozglądał sie orientacyjnie, kto tu jeszcze mógłby być narkomanem, ale chyba wybrał złą miejscówę.

więc muki kręciła się gdzies po central parku, rozglądając się za dwaynem. w prawym kąciku ust miała mentolowego papierosa, a w lewej dłoni trzymała swoją niedużą torebkę, w której w zasadzie nie miała nic prócz szminki i telefonu. co innego jest jej potrzebne do szczęścia.

przewróciła oczyma. nie znosiła takich bezczelnych facetów. nawet jeśli tyler nie był jeszcze aż taki bezczelny. założyła nogę na nogę i pociągnęła nosem. paskudne przeziębienie, przecież latem nie powinno się wcale chorować! - w każdym razie - powiedziała, siląc się na wyniosły ton, co średnio jej wyszło, bo ogólnie nie potrafiła być wyniosła. - nie potrzebuję żadnej trawki. czy czegokolwiek. - nie wiedziała co jeszcze może sprzedawać diler :c.

- no dobra, dobra, nie będę ci niczego wciskał na siłę. - nie chciał dodawać niczego o tym, że nie wiedziała, co traci i blablabla, to wydawało mu się bezsensowne przy jej podejściu i postawie. - ale może mam ochotę umówić się z tobą na kawę? - uniósł pytająco obie brwi do góry, dopiero po chwili uznał, że pytanie powinno brzmieć "może masz ochotę umówić sie ze mną na kawę?", ale dał sobie spokój z poprawianiem siebie samego, stwierdzając, że jak los tak chciał, to już nic nie da sie zrobić, prawda.prawda, ze prawda.

przyszedl dopiero, bo nie mógł znaleźć prawego buta.
rozejrzał się po central parku trochę spanikowany, że chyba się nie znajdą, a dwaynowi skończyły się już darmowe smsy - skucha; na szczęście zaraz muki zauważył, pewnie też dopiero przyszła, skoro dwayne stał przy bramie. i w ogóle.
-cześć!

- a masz ochotę? - spytała, szczerze w to wątpiąc, bo ogólnie nie była zbyt pewna siebie i tak dalej, i tak dalej, nieznacznie się zarumieniła, odgarniając włosy za uszy, miała ładne włosy, uszy zresztą też. w zasadzie miała jeszcze kawę w papierowym kubeczku obok siebie, ale ona już pewnie ostygła, zresztą i tak nie przepadała za kawą na wynos.

albo dopiero przyszła, albo była na tyle sprytna, by zaczekać na niego blisko wejścia. stawiam na to pierwsze. w ogóle w central parku jest pewnie z miliard wejść, ale ten fakt pomijamy, to pewnie była jakaś najgłówniejsza brama. - hej, dwayne! - powiedziała uśmiechając się na jego widok, wyrzuciła nawet za siebie papierosa, najwyżej spowoduje jakiś wielki pożar i napiszą o tym piosenkę, będzie prawie jak paris is burning..

paris hilton is burning.
- no cześć. - znowu się przywitał, skoro tak.- co tam, więc?- zapytał, odgarniając włosie z czoła.

- świetnie. mam w końcu wakacje i mogę się porządnie wyspać, nie mając wyrzutów sumienia, że, wiesz, spóźnię się na kilka lekcji. a u ciebie? - spytała, rozglądając się dookoła za jakąś fajną ławką, bo niespecjalnie miała ochotę stać.

-juz wakacje? - on nie wiedzial, nie chodzil do szkoly. stal dalej, nie umial niestety czytac w myslach, inaczej rozlozylby swoj rozkladany materac z mango.